czwartek, 3 listopada 2011

Passy


We wtorek udałem się w niespełna godzinną podróż do Paryża celem napawania się deszczową aurą na którymś ze stołecznych cmentarzy. Ponieważ czasu miałem niewiele, nie dotarłem na Père-Lachaise, ale spotkałem się z dwoma znajomymi przy Trocadero, w okolicy, gdzie z każdego miejsca jest widoczna Wieża Eiffla. Tam znajduje się niewielki, ale piękny cmentarz Passy, gdzie można się natknąć na grobowce wielu dawnych możnych, z rodami Renault czy Givenchy na czele. Ja jednak, niepomny nawet nagrobka Maneta, ruszyłem w alejki według własnego planu.

Te kilka zdjęć to próba reanimacji niniejszego bloga, zapraszam do dzielenia się Waszymi opiniami co do sensowności tego posunięcia ;)

Dziewczęta po kawie.

Za tym murem jest Cimètiere de Passy.

Prawie jak Curie-Skłodowska.

Żelazna konstrukcja górująca nad tą częścią miasta.




Zmarłym, zamiast zniczy, zostawia się kwiaty.


Nie sądziłem do tej pory, że wieża może sięgać chmur. Pewnie dzieje się to tylko w tak deszczowe dni.

Najwięcej kwiatów było na mogile irańskiej księżniczki.

Napis na pomniku: "In memory of Harry Sharon". Zdaje się, że paryskie cmentarze pielęgnują zasadę egalitaryzmu nie tylko w aspekcie religijnym, ale też narodowościowym.


Ostanie dobitne memento i czas wracać do wspaniałego Cergy.


À bientôt!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz